

Tajemna sila nieprawości skrzętnie niszcząca moją dusze, ma struktóre psychiczną. Budujacą swe labirynty by nie dotrzeć do prawdziwej tożsamości ,rzeczywistej swiadomości człowieczeństwa. Druzgocąca moje ''ego'' którego nie można już rozpoznać.Siła zżerająca mą aktywną dusze niczym tasiemiec uzbrojony, który i tak odrosnie silą tego do którego się przyssał. Pasożytnicze tętno kreujące fałszywo rzeczywistość jednocześnie nie dające się pochwycić żadną myślą. Druzgocąc moją wole zmienia i wynaturza jej bieg, Zastrasza by nie dopuścić do kreatywnej siły biegnącej linią przeznaczenia. By nie dopuścić do



,wyższego ''ja'' skrzętnie przybiera postac Bóstwa teologicznego które stało się siewcą tchnienia. Czarne psyche, tworzące tureta w każdym z nas , w sposób odpowiedzialny i świadomy dąży do unicestwiena jednostki w sposób skomasowany ,doprowadzając do psyche - agoni. Dysfunkcja czarnego ''ja'' bywa zasiana w umysłach gatónków ,nie tylko z rodzaju ludzkiego, a nawet glebiej , sięga do fundamentów teologicznego istnienia. Była ona znana jeszcze przed wszelkim gatunkiem. Jest ona znana bytowi absolutnemu, choc Jego samego nie dotyczy. Czarne ''ja'' poprzez samouświadomienie sobie, właśnie na sobie samym, zdecydowało na wprowadzenie mechanizmu, zła, dystrukcji itp..Czarne psyche ujawnia się w sposób drastyczny i nie pochamowany w Zespole Tourettea i jest przezeń odtajniony. Tourettea i jego twórca bawią się osobnikami ludzkimi., upadlając jego włciciela , w i tak trudnej walce. Tourettea walcząc z człowiekiem pokonuje go i jest przezeń pokonywany.Doprowadza do dwóznacznych pojęc i podwójnego stanu umyslu, (nieżadko też osobowości) do rozdwojenia umysłu tego który go nosi. Tróistyczne postacie tureta, byc może rzadkie, to ostatecznie siegają miejsca gdzie spotykają się trzy siły, energie ,osobowości. Są one istotne i współistniejące ze sobą. Teologiczne''JA'' dopuszczając, czarne psyche do ujawnienia się w osobie ludzkiej ,czeka aż właściciel owego Tourettea dojrzeje do stanu, wyższej świadomości - wuchowuje go. Turet będąc naznaczonym i pouczonym dąży do tego, który jedynie z racji swej nieskazitelnej natury bywa jedynie, zsynchronizowany i zcharmonizowany, jak żaden inny byt. Tourettea jest niezgodą, pomiędzy tym co czyste i nie poznane, a tym co ściąga w dół, upadlając właściciela Tourettea.. Turetyk noszący w sobie świadomośc poznania osobowościowego, bądz łagodniej tylko energetycznego, zawsze jednak jakiegoś bytu, obydwu stanów wyższego''JA'' bywa w sposob dla jedynie swego umysłu, obciążony, w sposob tróistyczny. Nie przyzwyczajony by rozróżniac te stany nie moze ich nawet nazwac, toteż bez personalnego zaznajomienia sie z nimi, bywają one jego towarzyszami zdanymi ,oraz współistniejącymi ze sobąUmysł turetyka właściwego,naznaczonego tym piętnem bywa nieustannie pod presją. Jest stale w napięciu, bez ukojenia i odpocznienia.Nawarstwiające się myśli potęgują stan energi wrogiej umysłowi który ją wytwarza. Potęgują one dystrukcje, potęgując jej nawarstwianie i psychiczną , tzw. wielopoziomowośc.Myśli te kreują nową wizje siebie samego, ściagając na umysł, mechanizm dystrukcji kreatywnej. Jakże ciężko przerwac ten proces, ktory sam w sobie wytwarza swoistego - perpetummobile. Wytwarzanie myśli zdolnej zdysfunkcjonowac ową bariere, jest prawie nie możliwe.Myślenie o niczym to również wytwarzanie energi jakże z gola odmiennej od tej którą chcemy pokonac a nawet unicestwic.Jakże ciężko znalezc w swym ''ego'' czy tez umyśle punkt odniesienia
.Dystrukcja wraca niczym bumerang i tak narzucony umysłowi.Turetyk męczy się, a odpocznieniem bywa jedynie, chwilowe mniejsze natężenie psychiczne.Jego umysł wytwarza stale napięcie tylnych części głowy ,oraz napięc biegnących wzdluż kręgosłupa. Promieniując, żebra aż do kości ogonowej.Poddawany często tym napięciom, turetyk często pozostaje w bezdechu gdyż ów mechanizm zatyka jego przepone. Umysł obdarzony inteligęntną rolą, walczy nieustannie o egzystencje,postrzegając ją jedynie w czarnych barwach cierpienia. Twór jakim był mój umysł, szybko stanalął w poczuciu niezrównowarzonego chaosu i braku nadzieji .Przez naprawde długi czas nosiłem w sobie obraz .Człowieka płonącego w ogniu, bez możliwości błogiego, gdziekolwiek ugaszenia, gdyż otaczał mnie tylko beton.