Przejdź do głównej zawartości

Wiersze



105.-  W jego transcendencji odnajduję siebie.

Nikt nie poznał kim Bóg ,oprócz Ducha w niebie.
Czym jest wola ludzka,albo jego dusza.
Życie nam prostaczkom,co chwilę wymusza.
Dozę ,płazu,lęku oraz samotności.
Mam już pięćdziesiąt, jeden. Pędzę ku starości.


104.-  Mego ucha zacne dzwięki .Odczuwałem różne smaki.
Wiele piękna wśród natury.Wiele dobra miałem znaki.
Pięknych kobiet pożądania .Wiele miejsc do oglądani
Wyobrazni bez miar m ojej. - Chyba się wieczności boję,
Spotkać Boga ,co z miłości . Stworzył człeka do wieczności ! 


103.-Nie ma mojej babci,matki oraz ojca.
Przy tobie trwał będę ,walczył aż do końca.
Chociaż jeszcze wiele w życiu się wydarzy.
Chciał bym spocząć  z tobą na Kenijskiej plaży.
Zdrowiej szybciej,jam przy boku.
Udajmy się tam w tym roku !


102.- Dzisiaj kończę 50 tkę , wtrącę epizodu wątek. 262.2017.0a.
Miałem biec maraton w Moschi, lecz to życie  wciąż tarmosi.
Biegnę drugą już połowę , sam przed sobą coś dopowiem .
Też rodziłem się w niedzielę ale by było weselej.
Dzień był wolny ,jest od pracy.
Może wszystko to tłumaczy.
W siódmym dniu stworzył człowieka.
Pewnie na mnie w niebie czeka.
Stworzył mnie na podobieństwo Na cóż mięśnie ,na cóż męstwo.
Lecz cokolwiek w życiu zrobię zanim złożą w pustym grobie. 
Wciąż zaplatam życia wątki ,wszystkie końce i początki.
Nim dopadnie zbędna trwoga ,żyję wszakże na koszt Boga.
Bóg przemawiał ludzkim głosem.
To świadectwo w sobie noszę.
Znów historia dziwna z goła ,sam widziałem raz Anioła.
Był też objawienia wątek,
Gdzie człowieka jest  początek. Już nie muszę dłużej myśleć
Oto Ja przez ewangelię wzbudziłem tych którzy chcieli zaistnieć 
Jestem skąd się wziąłem ,któż mi dał tchnienia początek.
Jak na jedną personę zbyt dużo przeżyłem,ale to juz inny wątek

Jam jest świadom kto zaprzeczy , cichym świadkiem jam wszechrzeczy.


101.- Nie papieska  i nie polska .
  Lecz kenijska taka swojska
  Nie unijna , nie  maryjna .Ale taka nasza inna.
  Flaga marzeń i wolności , a być może i zazdrości.
  Wnet przepaszę się tą flagą i przed Bogiem stanę nago.
  Chcemy żyć w bajecznym świecie.
  Gdzie jest Kenia ,czy wy wiecie ?

100.- Czy pomiędzy Kilimandżaro a Kenią ,moje losy się odmienią ?

                                                Czy myśleć  przestanę , czy zostawię ciebie.
                                                Czy samotność  wybiorę .Czy komfort dla ciebie.
                                                Czy natchniony powrócę - marzenia spełnione.
                                                Czy wolność w sobie wybiorę ,czy też czarna żonę.
                                                Czym więcej pytam ,tym bardziej błądzę
                                               Plany są realne ,póki są pieniądze.
                                               Kto za dużo myśli ten zadręczy siebie.
                                               Pono9ć odpocznienie dostaniemy w niebie ! 
                                          
                                            
                                           99.-      Przejedzony tortem,życiem wprost nazwanym.
                                               Zmęczony ludzkością  zadającą rany.
                                               Kelner mi podsunął,tort na tacy wielkiej.
                                               Bym dalej smakował w mojej poniewierce
                                               Nie mam siły więcej,ale jeść coś trzeba.
                                               Czy tort bywa lepszy ,od powszedniego chleba ?
                                               Kenia była,Kenia jest i po prostu będzie.

                                               Nieco z tortu zjemy.lecz czy coś ubędzie ?
                                               Kenia w sercach,duszach naszych ! - Któż nas czekać będzie ?!

  98.- In order to e complich something.
  Kiedyś wsiądę w samolot i przelecę Atlantyk.
  Być może tylko Bałtyk , lecz mojego życia.
  Sam żyję przed Bogiem ,nie mam nic do ukrycia.
  Każdy kto nas widzi , niechaj o tym wie - w naszym chorym kraju , żyje się nam zle
  To nie chore jest małżeństwo ,to chory jest kraj.
  Wnet wsiądziemy w samolot , zaśpiewamy goodbay !

                            97.-  Od dna duszy po szpik kości , męczy mnie ten duch ciemności
                              Ciągle czepia się mnie władza , jak w kominie zbędna sadza.
                              Kiedy ujdzie biały dym ,będę wolny , będę żył.
                              Choć na karku piąta dycha , zew do Kenii mnie wypycha.
                              W życiu dar mi powierzono ,udajemy się tam z żoną.
                              Nasze inię często lżono . Niech im będzie wybaczono.
                              Jestem krajem umęczony. tak więc robię to dla żony .
                              Aby będąc hen , tam w niebie. Móc odwrócić się za siebie.
                              Chociaż kraju nie kochałem ,jednak żyłem tak jak chciałem.



                                                              96.- Nazywa się Kenia , długo o niej marzyłem.
                                                              Kiedy wsiądę w samolot i odwrócę się tyłem.
                                                              Wzbiję się na chwilę wyżej niż nasz orzeł.
                                                              Czekaj mnie czarnulko - żonę tobie wiozę !


95.-Kiedy w Kenii się ockniemy , z samolotu wysiądziemy.
Przemienieni i zdumieni. - Zanim wyrwą nas z tej ziemi.
Znów zdziwimy się w ojczyznie , z utęsknieniem w stronę Kenii !

                                                   94.- Z widokiem na wolność wynajmiemy pokój.
                                                   Teaz regularnie , przede wszystkim spokój - języka się uczę.
                                                   Jestem blizną tego kraju. Jeszcze trochę się powłóczę.
                                                   Zmęczonymi nogami w naszym chorym kraju.
                                                   Dopiero gdzieś w Kenii , pobiegnę na haju,,,
                                                   Chciałbym bardzo pokazać mojej żonie Kenie.
                                                    Może w  taki upał serce swe odmienię.
                                                    Kenia żeński rodzaj , niech przyjdzie urodzaj                                                                                                                                  -  zaowocuje piękno.
                                                    Unaweza kunonieysza - Kenia dla nas najpiękniejsza.


93.-Gdy będę bez wyjścia w dniu twojego zejścia.
Nic nas już nie skłóci , moc wspomnień powróci - o Afryce twojej.
Lecz trochę się boję.
Nie ważne gdzie umrę i jak , bez znaczenia.
Cghciejmy wspólnie spełnić  kenijskie marzenia !



                                              92.- Zanim staniesz nad mym grobem.
                                              Kiedy z ust mych nic nie powiem.
                                              Teraz rzeknę bliskie słowa.
                                              Podróż ,  Kenia . czyś gotowa ?



91.-Wyobraznia wciąż się zmienia , w duszach naszych tętni Kenya.
Nie trafiłaś wszak na lenia , bądz rzebraka swego losu.
Kiedy  wyląduję w Kenii , to przywitam ją w ten sposób.
Czarny , zieleń i czerwony. zrobię to dla mojej żony.
To kolory flagi są .Osiądziemy tam po zgon ?


                                                  90.-  Poleciałem cię dotknąć , razu wszak pewnego.
                                                   Potem po raz drugi , romans miałem z tego.
                                                   Potem po raz trzeci , gdy mój człek poleci

89.-Kim że był ten Tony Halik  ?  Nawleczony jak koralik.
By na nici przeznaczenia , móc naznaczyć we mnie z lenia.
Lwa doprawdy bojowego.
Więc wybieram się do Kenii , nie pytają - co mam z tego ?

                                                  
                                                     88. Dzisiaj nietypowe święta .Kto o swoich nie pamięta    Oczekuję tego ,gdy wspomnieniem będę ja. Mego życia już trzy ćwierci , z utęsknieniem czekam śmierc  . Nie wiem  jak ty na to patrzysz,śmierć jest dla mnie ,darem gratis

87.Gdyby do mnie dziś podeszła ,śmierć frywolna,szybka,śpieszna.
Nawet gdy mnie gdzieś zaskoczy ,już nie spojrzę pani w oczy.
Panią do mnie posłał Pan -westchnę 
Teraz życie wieczne mam.



86.Kim był Kain ? Kim był Abel?
Czym mityczna wieża Babel ?
Czym znajomość jest języków?
czym jest bagno polityków?
Kim jest wielu władców,panów?
Czym, są pleśnie Watykanu?
Czym jest strach , niepłodne ,dzieci?
Kto na Marsa wnet poleci?
Kto,po co ,czemu , dlaczego?
Jak powstaje ludzkie ego?
Jak ogarnąć wszystkie myśli?
Czy powrócą komuniści?
Czy wymyślił człowiek Boga ?
Czemu ziemia tkwi w odłogach?
Te pytania można mnożyć
Czemu człowiek zaczął tworzyć?
Do tych dzieł nieprędko wrócę
Prędko się na nowo uczę.
Świat chce widzieć we mnie osła.
Wierzę w tego ,co On posłał
Gniotąc w Synu swym doczesność
Wnet odrzucę całą przeszłość !!

85.Z trudem przemykam pośród doczesności.
Oprócz westchnień do Boga.
Wszystko wręcz mię złości

84.Przeżuwam swa doczesność ,jak ziemię dżdżownica.
W piachu ,ziemi ,błocie-jedno mnie zachwyca
Zwykłe życie wieczne ,ono jest bezpieczne.
Nie wbijam przyssawek w barwy doczesności.
Jedno tak naprawdę zrozumiale złości.Czekanie w kolejce i dar samotności.
Niewidzialny Duch me serce odmienia ,dzięki łask miłości
- mam pewność zbawienia !!!


83 Gdy zabiorą mnie z tej ziemi
Nagle i niespodziewanie
Kiedy spontanicznie umrę i po drugiej stronie stanę
Poznam jak sam byłem znany
I popatrzę stwórcy w twarz
Kiedy miłość mnie ogarnie
Ja w to wierzę ! - Ciebie stać ?
82. W kieracie życia pędząc za przetrwaniem 
Z jęzorem na wierzchu.
Brnąc w nurtach jezior , rzek i bagien
Zmierzamy ku polanie.

81.Cokolwiek poznasz ,
Dotykiem ,słuchem czy zapachem
Cokolwiek ponad wyobrazisz sobie.
Wszystko wszak będzie marnością
Prze4konasz się o tym kiedy spoczniesz w grobie

80.Dziś napiszę jeszcze jedno 
Kiedy me starania bledną
Zanim przyjdą rozwiązania 
Opieszały bądz w działaniach.
79.Kiedy patrzę w oczy człeka.
Widzę a bynajmniej chcę 
Widzieć Boga co z daleka
Wiej powiewie Ducha , wiej !

78.Patrzeć na Boga  którego nie widać
Sztuką prostą jest niezmiernie
Dziwią się wszak ludzie iż pewność mam zbawienia
I to podziw budzi we mnie
Wszyscy w około są katolikami. 
Modlą zbiorowo ,powątpiewają sami.

77.Tajemnicą człowieka jest jego życie
Zaś jego dawce należy znać osobiście


76. wśród trosk doczesności
Innych tez pielgrzymujących gości
Kim jestem abym mógł coś znaczyć,
Pośród tłumów  ,toczących to samo
Bagno doczesności.
Jak skarabeusze w swojej zależności.
75.Zanim skończę być pielgrzymem
Jeszcze wiele przełknę łez 
Życie wiodę na koszt Boga - Prze4mijaniem dola jest
74 Gdzieś w zamysłach mojej duszy ,
Widzę jak się człowiek kruszy.
Śmiej się po uszy ,raduj sie życiem.
A jeśli cierpisz ,rób to gdzieś skrycie.
Człowiek tajemną bywa istotą.
Niczym dżdżownica przeżuwa błoto.
W domyśle ziemię , swej egzystencji.
Do której wróci ,póki pamięci.Nim się zapadnie ostatniego dechu pierś.
Zanim dziś zasnę , napiszę wiersz.
72 -  Wiersz dla  odchodzącej babci.
         Gdy  rodziłem się , już byłaś , jak wschodząca gwiazda gdy.
         Od  małego mnie  tuliłaś , kiedym ronił dziecka łzy.
         Gdy  rodziłem się  już byłaś , jak polarna gwiazda ta.
          Me  dzieciństwo  pielęgnując , gdym  doznawał w życiu zła.


71.-  " Od  Doczesności Do wieczności "

W świecie  złożoności w doczesności blasku,biegnę,

Nim zakopią w ziemi,lub zasypią piaskiem,nim legnę.

Znowu padnę na twarz przed Boga  obliczem.

Dni moje się kurczą , w świecie ciszy krzyczę.

Pozwólmy odchodzić ludziom wszak z osobna.

Śmierć jest aktem Boga,bywa niewygodna.

Nie wygodnie jest żyć,nie wygodnie wszak leżeć.

Kiedy dech ostatni.To człeku masz wiedzieć.

Nim śmierć swoją gardziel,by przełknąć otwiera.

Nikt dla siebie nie żyje,

Nikt wszak nie umiera.

 
70.- Z daleka od miasta , od tłumu i zgiełku
Prowadz swój ośrodek , mamo pomalenku.
Dbaj o wszystkich gości,krzątaj sprawy swoje
Testament PIRATA brzmi,
Gdzie skarb twój tam serce twoje.




69.- Już inaczej szumią fale , już inaczej szumi las las.
Grzyby już nie zawołają - Pirat idzie , na nas czas.
Pośród plusków , fal jeziora.Pośród posmutniałych drzew.
Twierdzy jego się ostanie, płynie w nas Pirata krew.
zegnamy cie tato, bracie, mężu ,przyjacielu.
Odchodziłeś sam, ale żyjesz w wielu.

68.- Odcinając pępowinę strachu, duszy mej zniewolenia

Uciekając mackom miasta, gdzie me wychowanie
Zasypując przodków swych korzenie
Wydobywam miecza , który we mnie drzemie
I na znak zwycięstwa, móc kroczyć pospołu
Wspólnie z Duchem Pana, by zasiąść do stołu
Który na Grenlandii, los mi przygotował
By nikt nie powiedział. --- Jak żeś się uchował !?



67. - Duch mój szuka ujścia , linią przeznaczenia
Biegnąc łez padołem , przekonując wielu
Bo nie z własnej woli , lecz Temu poddany
Co w skrytości swojej , koi duszy rany .
Ile jeszcze słów , tchnień niewypowiedzianych
Ile dążeń w miłości , duszy dążeń wielu
Ile kroć miłości , co ludzmi się zowią




66. - Doświadczyłeś me nerki, wyżezbiłeś mą dusze
Bym w przypływie adrenalin , nie zalał się pychą
........wszyscyśmy buntowni przeciwko Tobie



65. - Póki kroczyć będę żywy , póki w duszy życia zew

Nie rozumieć będę życia , choć poznawać muszę je
Póki tchnienie życia we mnie , póki ludzka we mnie krew.
Chcę dostrzegać , kres mej drogi , na padole ziemskich łez !!!

64. - W SAMOTNOŚCI WIĘCEJ WIDZĘ
W SAMOTNOŚCI KRZYCZEŹĆ CHCĘ
MOŻE ŁZY ME NADWRAŻLIWE , ALE CZUJĘ ŻYCIA ZEW !


63. - Któż tak tęskni za śmiercią nieustannie jak Ja
Oczekując tej chwili , co nadejdzie jak Wiatr
Czy otuli mnie na wskroś , lub obali mnie z nóg
Tęsknić będę za wiatrem - bym przewidzieć Go mógł
Od dzieciństwa dni moich , wciąż w pamięci Go mam
Ciągle w głowie Go słyszę , przed oczami wszak mam
Obym w dniu przeznaczenia , co passatem go zwą
Podniósł oczy ku górze , nim uderzą w ten dzwon.
Co żałobę ogłosi , po utracie mych dni.
Chcę w milczeniu odchodzić - wszakże wiem po com żył !
......... doczesność męczy mnie


62. - Myśl pierwsza :
Z umysłu chaos wydobywam potężny,
W gruzach słów i przypowieści - tonę.
W czeluściach uczuć przestrzeni zamkniętej,
Ściśniętej pasem niemocy - tonę.
Z niemocy trwogi wydobywam serce.
Czarne jest czarnym - białe zaś białym,
Na palecie uczuć rozdarte przestrzenie.
Nie ma mnie - bo gdzież miałbym się podziać,
Kim jestem abym mógł coś znaczyć,
Pośród tłumów krzyczących to samo


61. - Myśl druga :
W ściśniętej duszy dostrzegam obawę,
Czy jest tak jak myślę ?
Myśl przeciwna myśli ?
ta druga znaczy więcej bo przyszła przed chwilą,
Nad tamtą góruje zaś tym,
Że tamta przeszłością się staje.
Jakiż pożytek z tego, że myślę ?
Myślą kolejną balansuję między tymi co były.
Myśl góruje nad myślą przepotężnym tchnieniem,
Wydobywa z siebie kolejne następstwa.
Myśl kreuje przyszłość lub jest od niej zależna


60. - Myśl trzecia :
Tyle chaosu nade mną ,Rozbitej duszy we mnie
Poszarpanej nadziei.
Los to tylko życie -
Nazwane różnym imieniem człowieka.
Duszę się.
Rozwiane marzenia burzy szara rzeczywistość.
Mamoną okrywam marzenia,
I od niej się uzależniam.
Kiedyś byłem szczęśliwy,
Teraz uderzam o rozparte wokół mnie dwa światy.
Gdzież te nadzieje, te pewność, ta gorycz,
Usta pełne pochwały dla BOGA WIECZNEGO ?
Ogarnięty niemocą ludzkiej egzystencji
Pragnę kresu mej drogi na ziemskim padole.
Rozkleja się dusza - lecz tak być nie może !
Bo któż mnie podniesie... ?
Wzbiję się jak orzeł.
Sam muszę kreować swoją rzeczywistość.
W materialnym świecie
Oparte są plany, marzenia... nadzieje ?
Lecz nie tak być musi...Jeszcze się odnajdę w hierarchiach wartości !

59. - Gdy spełniają się marzenia , nie realne ego-sny
Gdy ujrzałem cię pierwszy raz , zrozumiałem iż to ty
Zaspokoisz me żądze i emocji wszech blask
Będę tobą otulon , wszakże wiesz , już to znasz
Zanim wyrwą cię z tej ziemi
Zanim w łzach umoczę twarz
By spełniło się ów Słowo
Powiem - kocham , wszak to znasz ! - Liliano

58. - Najpierw płaczę z bólu , potem płaczesz ty
Wspólnymi siłami przejdzmy poprzez drzwi
Które pośród tłumów , nam otworzył Pan
Kochana Liliano , kawalerski stan - niczym sweter zdejm
Będę wciąż przy tobie , jak kroczący cień - twojej kobiecości , w powiewie twych łask
Ciebie pokochałem - Niech zobaczą nas !


57. - Próżne me wołanie , obrona uciśnionych.Próżne bicie w trąby o prawa zgnębionych
Próżne me doświadczeń lata przygnębienia , zdeptane dzieciństwo, doświadczeń ciemności.
Komu pragnę pomóc ? co to kocha znaczy ?
Gnębią ci co płodzą , zródłem są rozpaczy !
Do kogo zawołam ?! Czy pomogę sobie,........w milczeniu bankructwa


56. - Już mamo nie płaczesz z ziemskich spraw powodów. Załganych oszustw , mężczyzn pożądliwych.
Duszy niczym ciała sobą zżerających.
Już nie oczekujesz szyderstw męża swego.


55. - Kiedy tak samotnie w ciszy sobie siedzę, oczekuję westchnień które przeżywałaś.
Odchodząc samotnie w ramion mych konałaś.
Obiecuję tobie choć tego nie słyszysz ,
Pośród zgiełku świata , gdzieś w mieszkalnej ciszy.
Miłość której nigdy Ty nie otrzymałaś , okażę kobiecie , którą pokochała - Moja Szorstka Dusza !!!



54. - Najpierw płaczę z bólu , potem płaczesz Ty , wspólnymi siłami , przejdzmy poprzez drzwi
Które pośród tłumów , nam otworzył Pan.
Kochana Liliano - kawalerski stan , niczym sweter zdejm
Będę wciąż przy tobie , jak kroczący cień - twojej kobiecości w powiewie twych łask.
Ciebie pokochałem - Niech zobaczą nas !!!
Wiem że też mnie kochasz , lecz coś jedno powiem.
Miłością odbitą , co z powodu mojej.
Czy z ciebie płynącej , której trochę boję się - powiedzieć kocham .
Z otwartym obliczem , że ponownie kocham .


53. - Między zgiełkiem tłumów,a poszumem traw
Między wody ciszą a nadmiarem spraw
Obarczona ludzkośc, pospołu krocząca,swych dróg urojeniem
Oto jestem, Panie.Oto jestem ja,Czy mnie wysłuchają , prostego jak ja ?!
Czy z góry popatrzą , z litości bo ja
Opowiadać będę tajemnice twoje- gdy nasz rozum trwa
W zamysłach poznania, drzew - dobra i zła
Kogo poślesz Panie ?, kogo spotkam ja
Prawda z ust do ust jest całkiem inna !!!


52. - Niepewny dni moich , które mi nadałaś
Bym dzwigał ciężary , co w lustrach doświadczeń , przypomną mi wszystko.
Bym walczył o siebie , oraz tych , których mi przydano . Powierzono skrycie .
Widzę więcej , sięgam dalej. Pod balastem moich, będę krzepił innych.
W doświadczeń niemocy , polegli człowiecze , cień swój zachowując.


51. - Świadomość wielkich słów, radość przemijania , smak podróżowania
Teraz Ty i Ja
Stoję nad grobem matki ?!
Zaszczepiony żądłem śmierci ,uczę się ponownie.
Nie pomny cierpienia ,chamstwa nie rozumny , które wkoło mnie
Jak przejść delikatnie by innych nie ranić ?
Jak życie zrozumieć , nie dać się obalić.
Omamić się nie dać , swą zachować godność.
Odnalezć móc w sobie , - Dróg spokojnych płodność ?!


50. - DO KOBIET GRADEM BITY , UCZUĆ , CZAS PRZEMINĄŁ
PRÓB I BŁĘDÓW NAUKI ŚCIEŻKĄ , POD GÓRĘ PNĘ PONOWNIE
CIĄĆ SWYCH USTY , NICZYM PRZEZNACZENIA MIECZEM - DAM RADE !!!
DORASTAJĄC WE MGLE , TERAZ WIDZĘ WIĘCEJ
BRUDNYCH CZASÓW GRZMOT Y, USTAŁY
ZANIM WYRWĄ CIĘ Z TEJ ZIEMI ,
ZANIM W ŁZACH UMOCZĘ TWARZ
BY SPEŁNIAŁO SIĘ ÓW "SŁOWO "
POWIEM - KOCHAM , WSZAK TO ZNASZ - LILANO !!!


49. - Dzięki za twój uśmiech , Sorry za twój płacz
Cofam się do czasu , gdym ujrzał cię pierwszy raz
Otulony tobą , chcę popłynąć w dal
Oszalalałym nurtem co je życie pcha
Nie chcę widzieć twych oczu , zapłakanych jak me
Nie chcę stracić ciebie , więc pociągnij mnie
Nie dawaj powodu bym w złości popadał swe ,
Dzięki za twój uśmiech, gdym ujrzał twą twarz
Dzięki za twe oblicze , gdym spotkał cie raz
Mój pierwszy raz !!!

48. - Z DNA OCEANU WOŁAM DO CIEBIE
POŚRÓD WÓD OTMĘTU , OSZALAŁYCH FAL
TONI ZGIEŁK OTACZA MNIE !!!
CZY JESTEM KORALOWCEM !?
CZY DLATEGO TONĘ ? CZY PŁYNĘ DLATEGO ?
CZY MIEJSCE ME ZNANE ?
GDY WODY WEZBRANE UDERZĄ
CZY KIEDY SIĘ UGNĘ POD NAPOREM TONI.
KTO POPĘDZA FALE ? KTO OTACZA WODĘ ?
KTO POLICZY BŁĘDY ? KTO ZAMAŻE WINY ?
KTO NAMAŚCI NAS ?
PODDAM SIĘ NURTOWI , NOWEJ WSZAK MIELIZNY .
PŁYNĘ


47. -Kim jestem abym mógł coś znaczyć

Przeobrażam się w nicość
A jednak to tchnienie co we mnie
Pulsować pozwala , cóż ma bystrość znaczy !?
Przeznaczenie w nozdrzach , odczuwam wyraznie
Żyję , choć już nie chcę .Muszę choć bezradnie rozkładam me ręce
Na Wiatr , pchnięty mocą
Rano do mnie mówisz , nawiedzasz mnie nocą ,
Bym uniknął skażenia , przebiegłości świata
Ludzi w Marketingu , Boga przymuszonych.Schowali się w kioskach , klerem naznaczonych
Nikt nie pyta , po co , czemu i dlaczego ? Marketingiem dyszą do Boga swojego !!!


46. - STOI NA STACJI LOKOMOTYWA , WIARĄ OSĄDU CIĄGNIE NAS CHYBA
OPINIE DO NIEJ PODOCZEPIALI , WIERZĄ W NIĄ , MĘDRCY , STARCY I MALI
WIARĄ JEST POCIĄG W SĄD OSTATECZNY - KTO UFA BOGU , TEN JEST BEZPIECZNY
WSZYSCY ZDĄŻAMY W WIELKIM POCIĄGU , NIKT NIE UNIKNIE TEGO OSĄDU
WAGONY DO NIEJ PODOCZEPIALI , JADĄ , PAPIEŻE , SŁAWNI , NIEZNANI
JADĄ ZŁODZIEJE , LUDZIE BŁĄDZĄCY ,CZARNY , PROTESTANT , CI NIEWIER
ALKOHOLICY i MUZUŁMANIE , JADĄ PANOWIE , JADĄ I PANIE
JADĄ I DZIECI NIENARODZONE. Z RÓŻNYCH POWODÓW BĘDĄC PŁODZONE
JADĄ ROZSĄDNI I CHAOTYCZNI , JADĄ ZBRODNIARZE I POLITYCZNI
I WYKŁADOWCY SĄDU WIECZNEGO - NIKT NIE UNIKNIE DNIA PIEKIELNEGO !!!
NIECH POD KOŁAMI MIAŻDŻY DOGMATY , O OJCU PAPIE , INNE PRAŁATY.
SPALCIE DOGMATY , CHOĆBY ODWIECZNE - WSZAK ŻYCIE , BYWA BEZPIECZNE !!!


45. - Limeryk to będzie o ostatecznym sądzie
Niech każdy zostanie przy swoim osądzie
Miłosierdzie góruje nad sądem
Mówisz mi iż błądzę , myśląc o ostatnim sądzie
Mnie już wybaczono , nikogo nie sądzę

44. - O Sebastianie to krótki wiersz
Który swą dumną wytężył pierś
Kiedy w potrzebie , czął pomoc nieść
Również na sobie , odczuł tą cześć
Kiedy pomocna zawrzała krew
Dał z siebie wszystko - To życia zew !!!

43. - Któż tak tęskni za śmiercią nieustannie jak Ja
Oczekując tej chwili , co nadejdzie jak Wiatr
Czy otuli mnie na wskroś , lub obali mnie z nóg
Tęsknić będę za wiatrem - bym przewidzieć Go mógł
Od dzieciństwa dni moich , wciąż w pamięci Go mam
Ciągle w głowie Go słyszę , przed oczami wszak mam
Obym w dniu przeznaczenia , co passatem go zwą
Podniósł oczy ku górze , nim uderzą w ten dzwon.
Co żałobę ogłosi , po utracie mych dni.
Chcę w milczeniu odchodzić - wszakże wiem po com żył !
.........doczesność męczy mnie


42. - Póki kroczyć będę żywy , póki w duszy życia zew
Nie rozumieć będę życia , choć poznawać muszę je
Póki tchnienie życia we mnie , póki ludzka we mnie krew.
Chcę dostrzegać , kres mej drogi , na padole ziemskich łez !!!

41. - W SAMOTNOŚCI WIĘCEJ WIDZĘ
W SAMOTNOŚCI KRZYCZEĆ CHCĘ
MOŻE ŁZY ME NADWRAŻLIWE , ALE CZUJĘ ŻYCIA ZEW !


40. - Duch mój szuka ujścia , linią przeznaczenia
Biegnąc łez padołem , przekonując wielu
Bo nie z własnej woli , lecz Temu poddany
Co w skrytości swojej , koi duszy rany .
Ile jeszcze słów , tchnień niewypowiedzianych
Ile dążeń w miłości , duszy dążeń wielu
Ile kroć miłości , co ludzmi się zowią

39. - W barwach doczesności toczę swe podboje
O wolę przetrwania , o przetrwanie woli
Na trapezach mamom , wybijam się w górę
Opadam ponownie na mamon kamieni
W prostocie serc naszych , dotykamy spojeń
W sprawach złożoności , toczymy podboje

38. - Gdy przychodzisz na ten świat , - nigdy z własnej woli .
Kiedy płaczem witasz go , czy już serce boli ?
Nic nie wnosząc w ziemski byt , o wszystko zawalczysz
Gdy utracisz dobra swe , - Czy Bóg ci wystarczy?


37. - Kiedy wszystko się skończy i otchłań wyostrzy swą gardziel
Przełykając nas zębami czasów , pokoleń , istnień wymieszanych
Ludzkość , byt swego istnienia zawdzięczając komu ?
Komu przyda się sądu rozprawa nad marnością wszelaką .

36. - W mądrości swojej wymyśliłeś nas , w swej odwadze stworzyłeś
Odpowiedzialność wziąłeś za zło , którego czyn dopuściłeś
W miłości swojej doglądasz nas , nim do ciebie wrócimy
Samotność twoja zagadką jest - Czy ci wybaczymy ?
- stworzeni na obraz i podobieństwo Twoje !!!

35. - Stojąc przed ścianą wiatru gdzie strach ma swą warownie,
Wobec przestrzeni która w dół mnie pochłonie.
Stojąc twarzą w twarz ze sobą, wbije się w swą dusze
Niczym korkociąg w smak dobrego wina
By po latach marzeń otworzyć je dla siebie.
Kluczem którym wiara w sensu ludzkiego bytu w duszy wymiar pełny.
Oczekując chwały nad wymiar przestrzennej, chce odkrywać Boga, Ducha
Który we mnie, pokonuje słabość co zniewala duszę,
Jedno wiem na pewno, chcę skoczyć bo muszę.
Otulony wiatrem rozpłynę się w Tobie -
Jesteś towarzyszem w dziwnej mej chorobie
Popłynę swobodnie na skrzydłach pokory ,niech strach stoi obok, niech to strach się boi.


34. - CHOĆ ZMĘCZONY ŻYCIEM , UKŁADAM SWE PLANY. ODKŁADAJĄC NA BOK ŚMIERCI OJCÓW NASZYCH - DNI WSZYSTKIM ZNACZONYCH. ODDALAM SIĘ W SOBIE , ZNACZONY SUMIENIEM
WYPATRUJĄC KOŃCA , PRZODKÓW CO NAS PŁODZĄ. CO JAK JA POBŁĄDZĄ , NIM STANĄ PRZED TOBĄ !!! CZY SWÓJ BÓL ZŁAGODZĘ , KTÓRY TĘTNI WE MNIE. CZEMÓŻ OCZEKUJĘ KOŃCA DNI CO WE MNIE ,

33. -

32. - Dwie one w mym sercu wszak się wyłoniły
Pierwsza lodowata - oczekuję chwili !!!
Druga dostojeństwem przewyższa poprzednią
Czy mogę ją zdobyć ? - me starania bledną .........

31. - Zawieszony między cząsteczkami Bóg
Wydany "teorii kwantowej " w praktyce
Pomnożony cierpieniem, podzielony w duszy
Gdzieś pośrodku drogi - JA JESTEM
Świadkiem nieodzownym, naznaczonym w sobie
Już po raz czterdziesty, przydzielony tobie
Cząstki Boga we mnie, w praktyce "teorii"
Cierpienie ustało, koniec treaktorii
Linia przeznaczenia ,zgoła się odmien
Wiele chciałbym zdobyć , wiele chciałbym zmienić.

30. - Wiersze które czasem, tak z natchnienia pisze
To tak jak by życia, móc prześwietlić klisze
Trochę spraw poważnych, nieco żartu w sobie
Chciało by się wyrzec . Ot po prostu, człowiek !
Bo życie człowieka, jest jak litr dobrego mleka
Ledwo się zgotuje, już go ulatuje
Jest jak z gwizdka para, co świadomość wyzwala

Nim się ukształtuje, już człeka brakuje !


29. - Gdy Carlos Santana, przez głośniki z rana
Ukaja mą dusze.Nie powiem, się wzruszę
Lecz gdy song się kończy, tak po trzech minutach
Znowu o przekrętach, aferach , znów z buta !
Wszystko burzy nastrój który zbudowałem
Płakać już się nie da, rzygać próbowałem .
Lecz jak tu coś zwrócić, kiedy treści puste
Tak o piątej rano, znów stoję przed lustrem
By odszukać w sobie, resztki człowieczeństwa
By wyrwać się znowu, ze świata przekleństwa

28. - W ogrodzie świata zdarzeń,zasadzono drzewo
Z woli Ogrodnika, lecz z posiewu tego
Który bezustannie latorośl przeklinał
Obyś uschło w korzeń ! I to byłby finał !
Krótka to historia ,o tak zacnym krzewie
Które tez się stało, przekleństwa zarzewiem
Miast owoc wydawać, piękny, kolorowy
Spuściło koronę, pod naporem mowy
Już 40 lat rozrasta się w boki
Choć w korzeniach płyną nieco inne soki
I sam nie wiem, co w tym drzewie drzemie
Wszak to nic innego, jak skażone plemię

27. - W walce o swe serce, nie narzekam więcej
W boju o swą dusze , chcę walczyć gdyż muszę
Ruszam na podboje, ciągnąc sanie swoje
Gdyż los dał mi szanse, układa pasjanse
Chyba nie na żarty, odkrywając karty
W samotności swojej, ukoję łzy moje
Odsłaniając twarz , przed Tym. Czy Go znasz ?

26. - 'WZYWAM CIĘ GRENLANDIO !!! GRENLANDIO WZYWAM CIĘ !!!'
Ty, który przeszyłeś mnie strzałą z diabelskiego kołczanu .
Co nerki doświadczyłeś, poddając cierpieniu .
By filtrować płuca, tobą oddychając .
Doświadcz mnie raz jeszcze ! .
Który znasz odpowiedz ,nim człek coś zapyta .
Niepodległy, komuś ,co w los uwikłany .
Wez mnie tam, tu nie ma dla mnie miejsca .
Wez mnie tam , na skrzydłach wiatru wez .

25. - Tobie , dzień dobry - Weroniko
Nie widziałem Twych pierwszych kroków.
Nie słyszałem wołania, gdy mówiłaś
-tata- do obcego jak ja.
Na rękach nie nosiłem kiedy upadałaś.
Byłem gdzieś daleko - tłumacząc rzem chory
Jakim ojcem byłem? choć w mym wnętrzu
chorym. Ciebie pamiętałem, miałem przed
oczyma, lecz teraz w mym sercu niepewności
nie ma. Kiedy Cię zabrano, odsunięto od tej
która matką twoja w główce Twej
maleńkiej. Nieco z obowiązku lecz wyciągam ręce.
Zabiorę Cię do domu, uczuciem obdarzę,
późno się położę i rano powstanę, aby Ci
zapewnić bezpieczeństwo w życiu, spokój i jedzenie - Stabilne uczucie.

24. - Gdy rodziłaś mnie w boleściach
By cieszyć się mną
Gdy nosiłaś w sobie, sercem otulając
By z siebie wydobyć, cud - życiem nazwany
Pozostałem sam, - teraz wiem żem nagi
Postaraj się mamo nie zapomnieć nas
Troje zbuntowanych

23. - Dobranoc, dobranoc maleńkiej przygodzie
Co grzechem targaną - nazywają życiem
Dobranoc ,dobranoc odpowiedz
Gdy rozumiesz mnie - wszystkie słowa Pana
Dobranoc , dobranoc odpowiedz
Wiem że słyszysz mnie - przed obliczem Pana

22. - Gdym stanął przy tobie, w te ostatnią noc
Bądz spokojna mamo , wszak mówiłem tobie
Namiot twój targany , a ty chciałaś wyjść
Szeptem moich ust, odchodziłem z tobą


21. - Z matczynej piersi zew tęsknoty wołał. Przełkano bezradność . Szlochała przez zęby - zaciśniętych zdarzeń. Nikt o nią nie wołał .Wszyscy zbłądziliśmy , każdy pasł wszak siebie !!!

20. - Tak na krótką chwilę, wyprzedziłaś mnie
By jak bańka mydlana, rozpłynąć się w wieczności
Gdy mówiłem do ciebie , drogi nadszedł kres !
To na miejsca spotkań powołuje Pan !
Nie ma domu bez ciebie - wszak ty dom już masz
Zachowałaś swą twarz, spowitą cierpieniem
Tak na krótką chwilę wyprzedziłaś mnie
Kojąc z bólu mą twarz , spowitą cierpieniem






19. -Dokąd płyną rzeki , gdy serce mknie pod wiatr
Kto rozrzucił kości , mego przeznaczenia
Suma oczek ,wszakże , ciągle się powtarza
Czy sam , los układam ? gdy kładę na szale
Wartość mych decyzji , wszystkie zagadnienia
Dokąd pójdą nogi , czym jest ludzka wola
Czymże twardziel bywa , gdy o pomoc woła
Mówią nie ma Boga ! - Dobrze powiadają
Nie ma go, w tych miejscach, gdzie go unikają
Wszak wszystkich porywa, nurt tej samej rzeki
Stojąc nad jej brzegiem , chcąc zdobywać świat
Walcząc o przetrwanie , w duszy szepcą tak -
Dokąd płyną rzeki, gdy serce mknie przez świat



18. - O Elbrusie ! - z nadania wiecznego
Od stworzenia świata ukształtowanego Poprzez wichry, lawę - którą opluwałeś Chyba jeszcze sobie sprawy nie zdawałeś
Że staniesz na drodze mojej do Bieguna
Wszak na zboczu twoim legła moja duma Dostrzegłeś Czeczena, Stalina przetrwałeś Gruzja cię nie wzięła - dumę zachowałeś Wody nie zalały twego majestatu Czarne i Kaspijskie,kłonią się jak bratu Do ciebie powrócę choćby na kolanach Ujarzmię swą dusze w Duchu mego Pana


17. - Gdy z Bajkału powróciłem , zbędne sprawy odrzuciłem
Telewizor stał się zbędny , trochę się odtumaniłem
Wyżej niż papież , głębiej niż kaczor
Niechaj me oczy Twą głębie zobaczą


16. - " Pod naporem nicości wszelakich , obarczeni doczesnością
Zmuszani do walki , kroczymy pospołu
My ludzkość cała w ziemie wdeptujemy , strachy nasze, dążenia
Krwawe dni odkupienia
Wierzymy że dzięki sile , uporem walecznych, odkryjemy ziemie, przegonimy wrogów
Starych spraw nie pomny, zachowamy w sobie
Czasem brudną godność , odkryjemy w sobie
Obarczeni doczesnością , pod naporem nicości wszelakich "



15. - Nasze ludzkie drogi , umęczonych stóp cienie - odchodzę wśród swoich.
Dlaczego zwieść mnie ma istota , ludzka w cierpieniu jak ja.
Dlaczego oczy swe wznoszę ku górze , gdzie niebyt , zwany też Bogiem - wypatruje mnie.
Ciszę się wśród istot. Muzyka koi dusze.
Ojcze ,tato , czy teraz odchodzisz ? Czy blask człowieczeństwa zabiorą od ciebie ?!
Dlaczego to czuję , czy może znowu zwodzą mnie , prorocze ambicje ?!
Żar duszy wyciszam, czy podołam wielu ?
Milczeć , słuchać znaczy a uczyć się , pokory. Bankructwem znaczony Ja
Ojcze nie odchodz !!!



14. - EGZYSTENCJI BÓL , PRZENIKA MĄ DUSZE ,
PŁACZ CO NIE UPADLA , - INSPIRUJĄC DUSZE



13. - Terazniejszość - wieczności , rzuciła mnie w tryby
Bym jedynie wiarą , mógł ostać się w sobie
Pod naporem nicości wszelakich
Wobec zgiełku czasu , co dusze mą wypala
Pośród słów ambitnych , haseł zle spłodzonych
Konturów żałosnych , niby szat kościelnych
Zle skrojonych masek , wypłowiałej pychy
Wszystko się przetacza , splotem motywacji
By przekornie na sztorc , stawiać moją dusze
Walczę! - i choć w odpocznieniu spowite są plany
Cios za ciosem padał....
Ruchem skrempowanym - Walczę !
I tak w odpocznieniu plany me spowite
Stałem się bankrutem - serce me zdobyte



12. - Gdy pobiegnę przez świat , swe kontury w przestrzeń wbijając.
Z otwartym obliczem , móc rozcinać Wiatr.
Na jego powiewie , rozłożę swe skrzydła.
Z wieczności otchłani , Ten co ukształtował , przemówił ponownie.
Gdy pobiegnę przez świat , z otwartym obliczem , móc dogonić Wiatr !!!J

11. - NAZYWA SIĘ GRENLANDIA , DŁUGO O NIEJ MARZYŁEM
KIEDY STANĘ W POKORZE , I ODWRÓCĘ SIĘ TYŁEM
DO ROZPACZY CO WE MNIE , ROZPADLINY NIEMO
MOCNO ZĘBY ZACISNĘ , I POPATRZĘ MU W OCZY
TEMU CO MNIE WYMYŚLIŁ , STWORZYŁ , PRZYGOTOWAŁ
ABYM GODNOŚĆ WĘDROWCA , NADE WSZYSTKO ZACHOWAŁ
POMNOŻĘ SWE MĘKI , W CZWÓR NASÓB ZWYCIĘSTWO
OSTATECZNIE , BY ZERWAĆ , PRZYPADŁOŚCI PRZEKLEŃSTWO
! ! !



10. - Pytasz mnie czemu idę
Który biegniesz w ulewie, by kupić parasol
I pod jego czaszą wracasz,, do miejsc opuszczonych
By znowu zamarzyć
Ty który marzysz w nadziei, by się nie spełniło
Który męczysz się myśleniem
Który walką zowiesz życie, chcąc być przewodnikiem
Nauczyciel tych co bładzą ,ginąc w swych działaniach
Nie wyciągaj ręki, nie zawołam o pomoc
Gdy wpadnę w rozpadlinę bez dna
Wiarą stoję !
Miast płynąc, chłodną taflą wody, do marzeń
Co po drugiej stronie jezior
Biegniesz dookoła w skwarze by zatracić siły
W dniu twego zmęczenia, chęci wyczerpania
Idę tam, gdzie nikt mię nie czeka
Zanurzyć się w samotność nie osamotnioną
Wymownym milczeniem,nazwać to co skryte
Twardzielu, co na miękkich nogach , udając że idziesz
Mask zakładasz tyle ile dni tygodnia
Nie podziwiaj miecza który zalśni w chwale
Kiedyś nie doglądał , gdy był hartowany
Pójdę póki padnę, padnę aby powstać
By z nicości kształtów wykreować postać !


9. - Gdy pierwszy raz ujrzałem twoją twarz, zetknąwszy się z twym głosem
Pozwoliłeś odejść, ziarno zasiewając
Poznałem twój zew, rozpoznałem swą drogę
Próbując kroczyć ku przeznaczeniu ,nieudolnie, bez zbroi, wielokrotnie upadałem
Uciekając przed Tobą, w ramion tuzin kobiecych
Chciałem ofiarować siebie
Słowem swoim z nieba,oddzieliłeś dusze, co w uczuciach się miota
Od ducha, co jedynie, drogą prostą wiedzie
Już nie lękam się drogi co w samotność wiedzie, strachem naznaczoną
Niech w marszu zwanym też modlitwą, obecność moja , przysłuży się tobie
Nie wypełniam mej drogi, - wszak jam dziełem twoim !


8. - Gdy nadejdzie wielki dzień Pana i padnę na pysk
Kiedy w śniegu po kolana, piąć się będę w zwyrz
Na górę lodową, co oporem dyszy -próżno jednak,gdyż jam zawzięty !
Wpije się w twą skórę, szorstką, lodowatą, znaczoną torosem
Grenlandio ! - siostro jedyna, pośród braci Biegunów
Stopami gołymi lecz sercem rozgrzanym, - nie takie to życie zadawało rany
Oswojony z bólem, zdradą i zwiedzeniem
W towarzystwie Pana, swe losy odmienię !
By moce ciemności w niebiańskich okręgach
Zobaczyły człeka, co go Pan zaprzęga
homonto, co jarzmem, zdać się być musiało
By jak Mojżesz kroczyć, otulony chwalą!

7. - Wiatr wieje gdzie chce i szum jego słyszysz
Ale nie wiesz skąd przychodzi i dokąd zmierza
Tak jest z każdym, kto wezwany na pustynne miejsca
Ujarzmia swe ciało.
Za ból swojej duszy uznając zwycięstwo.
Wicher w duszy żagle dmie,na Grenlandię wiedzie mnie.
Jak samotny biały kieł, duszy swej wyciszyć zgiełk.
Ziemio błogosławieństw, co żywisz tubylca,znającego twe tętno.
Co na grzbiecie swoim ,wychowujesz zwierza, dzikiego jak ty - pani.
Gdy złudzeniem się być okazałaś, dla Wikinga który cię odkrywał.
Miast zielonych pastwisk , niepokornym ludziom, zamknęłaś swe wrota.
Stańmy na przeciwko - wzywam cie Grenlandio !


6. - Otulony wiatrem, wydobywam z siebie
Poszarpane plany, w marzeń moim świecie
Słowo twoje panie, demaskuje ciemność
Zamysł serca mego jawny jest przed tobą
Więc nie chowam głowy, w piasek co pode mną Póki piłkę toczę, na mróz wystawiony


5. - Na kartach papieru, zapisuje dzieje
Ktoś kto chce ocalić ślady ludzkiej duszy
Jak w butelce losu,pośród wód odmętu
Grzbietem fal noszony,celu oczekując
Tocząc walk w głębinach,biało-czarnej duszy
W kolorycie zdarzeń ,przestrzeni zamkniętej


4. - W teatrze zdarzeń, zwanym też ludzkością
Wydobywasz drogę, - najlepiej by swoją
W blasku świateł swoich, uczysz się pokory
Z luster krzywych, odbić, wydobywasz tętno
Pytania zadajesz, - niech przed tobą klękną
Przynosząc odpowiedz w barwach scenariusza
W teatrze zdarzeń,zwanym wszak ludzkością


3. - Dlaczego muszę iść w samotność, pustkę ,na odludzie gdzie nikt mię nie czeka.
Naznaczony w bólu, mrozem owładnięty, w ciemność odkrytą przed obliczem Twym jedynie.
- O, Panie
Zrobię to i uczynię, sprawię i wypełnię by dni przeznaczenia mego się dokonały.
Zachowałeś i wychowałeś bym nie chwiał się na mrozie jak gałązka. W życiu cierniem naznaczonym dałeś mi siły Panie, bym dopełnił walki w Duchu Twoim. Nie człek co śmiertelny
mi wrogiem znaczonym, lecz coś co wypełnia ból serca ludzkiego, świat wnętrza ludzkiego.
Zadam sobie ból co przeszywa mięśnie, co otula duszę, co serce wyzwala
pójdę na pustynię co śniegiem powala. Tęsknił, będę krzyczał, wył z bólu do Ciebie,
także do kobiety, która przy mnie - nie wiem, co jest przeznaczeniem, wyborem człowieka
- będę w samotności, a kobieta czeka


2. - Zasiadając samotnie na krańcach ziemi
rozgrzany sercem tych, co stworzeni przez Boga
podążając do chwały, przenikają ciebie
zmrożony w czeluściach w głębokościach Boga
bądz mi pośrednikiem - taka moja droga.
Naznaczony na cię, uderzę w twe serce.
Wyrwę je zmrożone w mojej poniewierce.


1. - O Duchu, duchu północy, co zniewalasz mą
duszę. Dałeś mi czasu wiele, wiatrem i chłodem
mnie przywitasz, czekając na dzień przeznaczenia.
Czy mówiono ci o mnie w dniu twego
stworzenia? Czy Święty wskazywał ci na mnie?
Wyrokując o mnie, cóż postanowiono?
Czy będziesz mi bratem co otuli w samotności?
Czy może też wrogiem co ostudzi serce
rozgrzane do walki, by dotrzeć do jądra gdzie
Bóg ma siedzibę

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wojskowy zamach stanu 10. 04. 2010 w Warszawie

  [    pobierz   książkę   w pdf   ]  Strona 10 wprowadzenie delegacji do Hangaru nr 21 Komisja Smoleńska  (sejm.gov.pl) Czy my się kiedyś dowiemy co się stało ? Uprowadzono Jarosława  https://blogpress.pl/node/9009  dlaczego tak naciskano, żeby Lech Kaczyński był 8 kwietnia na Litwie? Co się działo przed 10.04.10? Co się działo przed 10.04.10? "Dlaczego tak naciskano, żeby Lech Kaczyński był na Litwie?" | Niezalezna.pl Serwer  Sejmowy  . Czytaj stronę 5 i 10 ale uważnie FACE BOOK    [  zapraszam do Gliwic ]    ciekawy materiał autor nieznany   Mirosław Żochowski 602 294 326 Zamordowanie delegacji Smoleńskiej w Warszawie 1/4 Zamordowanie delegacji  2/4       3/4       4/4    w Warszawie   Krótko o zamordowaniu rodaków na Okęciu Zamordowanie delegacji Smoleńskiej w Warszawie Tajemnica pogrzebów na Wawelu. "To drażliwa sprawa " Wywiad dla służb 1/3⁤ (rumble.com)   Lech Kaczyński miał drugi pogrzeb   Drugi pogrzeb na Wawelu. Otwierano sarkofag Pary Prezydenckiej  10

Listy pasażerskie i paszportowe

Zamordowanie delegacji Smoleńskiej 1/4   2/4       3/4       4/4    w Warszawie w Hangarze nr 21      Co tu jest nie tak ?  i  tutaj  ?  tutaj  :  tutaj  ?  tutaj  ?  102 Pięć skrzydeł, każe inne : Godło - Szachownice - Symbole : Przygotowania do spoktaklu : Dwa samoloty : Dwa miejsca inscenizacji : Czas : Orędzie : : kiedy ? : mail Ambasady z Warszawy : Węgierskie siły lotnicze PAPA ?!   wprowadzenie delegacji do Hangaru nr 21 Serwer  Sejmowy  . Czytaj stronę 5 i 10 ale uważnie https://megadrive.pl/user-file/k7wqubxihqqizrczukut PAPA https://megadrive.pl/user-file/7tolxix9inifvknzjms4 PAPA https://rumble.com/v389o2g-wojsko-ujawnio-tupolew-nie-wystartowa-to-stao-si-w-warszawie-.html Czemy Tupolew nie poleciał do SMOLEŃSKA ? A GDZIE ? https://megadrive.pl/user-file/kzrazfudojjg8hp73rdi Czemu Tupolew  nie wystartował do Smoleńska ?     pobierz   książkę   w pdf  -------------------------------- -agnieszka- - ------------------------------- MOJE WSZYSTKIE FILMY  Kto  ocalał  z W

100 km z Żoną(wózkiem inwalidzkim)

                                   wyniki Fundacja"LepszyŚwiat" Sponsorem biegu               wyniki  Z czasem 21 godzin 37 minut ,pokonaliśmy dystans 100km 700m . 41 okrążeń po 2480m. Regulamin przewidywał pokonanie minimum 100 km. 13 miejsce dla Liliany Żochowskiej.  Kiedy po maratonie ATEŃSKIM z czasem 5godz 52 min , zapragnąłem pobiec z wózkiem dystans 100km, naturalną rzeczą było iż musi to być bieg 24 godzinny. Tylko w takim wymiarze mogę pokonać ten zamierzony dystans.Zapisaliśmy się na zawody. Dzięki sponsorowi fundacji Lepszy Świat z Gliwic , wystartowaliśmy. 19 pazdzernika w Dolinie Trzech Stawów stanęło 120 zawodników. Z wózkiem jedynie my. Turet Team. Wiedziałem iż do mego sportowego menu, potrzebuję właśnie tego wyczynu. Czułem że jestem w stanie tego dokonać. Egzaltacja i pewna metafizyka jaka towarzyszyła mi w trakcie biegu to nieodzowna aplikacja tego sportowego wyczynu. Biegłem zaledwie do 30 kilometra. Potem stwierdz